Inwestycyjny sen zimowy Ostrołęki. Jak długo potrwa?

Wszystko wskazuje na to, że w Ostrołęce inwestycje zapadły w długi sen zimowy. Minęło już dwa lata od zmiany władz miasta Ostrołęki i to chyba dobry czas, żeby co nieco porównać. Demokratyczny werdykt mieszkańców trzeba szanować, ale warto też zapytać: co stało się z inwestycjami?

Co by nie powiedzieć o prezydencie Januszu Kotowskim, to potrafił on wykorzystać krótki czas współistnienia rządu PiS i swojej prezydentury.

Po objęciu urzędu premiera przez Beatę Szydło mieliśmy nader częste wizyty polityków z Warszawy i – trzeba przyznać – wysyp inwestycji. Oczywiście co człowiek, to opinia. Jedni uważali, że most nie taki, że za długo się buduje, że Muzeum niepotrzebne, inni żądali nowego dworca PKS…

Nie można jednak zaprzeczyć, że inwestycji miejskich było bardzo wiele, tak wiele, że uznano to za normę, która obowiązywać będzie w Ostrołęce już zawsze. A jednak coś się stało dziwnego…

Po dokończeniu prowadzącej w kierunku Rzekunia ulicy Ostrowskiej, na którą zdobył finansowanie i której budowę rozpoczął Janusz Kotowski, zapadła jakby cisza w temacie większych inwestycji.

Minęła ekscytacja z rozstań z pracownikami Urzędu Miasta i spółek miejskich (taka polityka kadrowa była konsekwentnie prowadzona przez Łukasza Kulika, czasem z konsekwencją w postaci przegranych spraw w sądzie pracy). W niektórych przypadkach obcięto wydatki na sport, w innych obcięto godziny pozalekcyjne w szkołach, część osób straciło pracę również w oświacie (na przykład nie przedłużono z nimi umowy).

Wielu obserwatorów oczekiwało nowego otwarcia, pomysłu na miasto, a tymczasem trudno odgadnąć, co ciekawego nas może czekać.

A może inwestycje są na tyle denerwujące, utrudniające na przykład ruch samochodów, że nie warto inwestować? Czy boom inwestycyjny wróci do Ostrołęki?

Poniżej – dla porównania – zdjęcia z inwestycji przeprowadzonych bądź rozpoczętych za prezydentury Janusza Kotowskiego: